Index iPhone’a 2024: tyle dni trzeba pracować, aby na niego zarobić
Picodi policzyło, ile dni roboczych potrzebują mieszkańcy różnych krajów, aby móc uzbierać na flagowy model iPhone’a
Choć buteleczka perfum potrafi kosztować setki złotych, koszty jej produkcji są znacznie, znacznie niższe. Coś tu śmierdzi… Przeczytaj, za co naprawdę płacisz!
Cena perfum to coś, nad czym zwykle się nie zastanawiamy. Przywykliśmy do tego, że te najlepsze kosztują niemało i od czasu do czasu pozwalamy sobie na pachnącą zachciankę. W końcu jesteśmy tego warci!
By sprawdzić, za co naprawdę płacimy w perfumeriach, wzięliśmy pod lupę buteleczkę francuskich perfum w cenie 200 zł. Czy te pięćdziesiąt mililitrów wonnego płynu rzeczywiście jest tyle warte? A może za wysoką ceną kryją się śmierdzące podstępem sztuczki producentów?
Podróż naszych perfum na sklepowe półki zaczyna się w fabryce we Francji. Jeśli słowa „fabryka perfum” budzą w Was skojarzenia z zapachowymi ekspertami, którzy cierpliwie łączą naturalne ingrediencje, by w końcu otrzymać idealną nutę – musimy was zmartwić.
Choć producenci perfum rzeczywiście lubią chwalić się recepturami opartymi o starannie wyselekcjonowane składniki, zbierany o wschodzie słońca jaśmin czy kwitnące jedynie w maju róże zwykle zastępowane są syntetycznymi zamiennikami. Te z kolei są śmiesznie tanie, co pozwala obniżyć koszty masowej produkcji. I to radykalnie. Wydając w sklepie 200 zł na buteleczkę, za same perfumy płacimy jedynie 4 zł!
Siedmiokrotnie większą część ceny stanowi nie to, co pieści nozdrza, a to, co cieszy oczy – czyli opakowanie. Marki prześcigają się w wymyślaniu fantazyjnych kształtów i wzorów swoich buteleczek, nierzadko zlecając ich projekt uznanym artystom. W ten sposób chcą przyciągnąć nasz wzrok i sprawić, że z uginającej się od produktów konkurencji półki wybierzemy właśnie ich zapach.
Konkretne perfumy kojarzymy często właśnie z ich opakowaniem. Wystarczy wspomnieć o słynnym Chanel No. 5, którego elegancka fiolka jest równie kultowa co sam zapach. Produkcja i sprzedaż perfum to marketingowo-psychologiczna gra na wielu zmysłach.
Ale może nie wyprzedzajmy faktów – nasza buteleczka nie wyjechała jeszcze przecież z fabryki.
By gotowe perfumy trafiły do dystrybutorów i sprzedawców, konieczne jest zorganizowanie bezpiecznego transportu. Jego koszty pokrywa 10 groszy z każdej złotówki wydanej na naszą buteleczkę.
Do ostatecznej ceny doliczane są jeszcze podatek VAT w wysokości 23% oraz marże sprzedawców i producenta. Do tych pierwszych trafia niemal jedna trzecia naszych pieniędzy. Nie jest to oczywiście czysty zysk. Sklepy muszą przecież opłacić rachunki i zapłacić swoim pracownikom.
Większy zysk netto otrzymuje ze swojej marży (nieco mniejszej, bo stanowiącej około 23% ceny) producent, choć i on musi pokryć wszelkie wydatki związane ze swoją działalnością. Część z nich pochłania marketing – około 8%. Wychodzi więc na to, że za reklamy naszej ulubionej marki płacimy niemal cztery razy więcej niż za jej perfumy!
Nic dziwnego – marketingowa machina musi pracować pełną parą, by sprawić, że zechcemy identyfikować się właśnie z tą, a nie inną marką. To nie tajemnica, że większość z nas kupuje perfumy, by połechtać własne ego lub pachnieć tak, jak gwiazda, którą zobaczyliśmy w reklamie perfum w telewizji, na billboardzie czy stronach magazynu.
A skoro już przy gwiazdach jesteśmy: Beyoncé, Rihanna czy Jennifer Lopez również dostają swoją część z naszych pieniędzy. Około 4% ceny stanowi tzw. opłata licencyjna, która wędruje do ich kieszeni.
Czy dla miłośników zapachów jest jakaś ucieczka od płacenia za wyszukane butelki i znane twarze? Tak – płacić jeszcze więcej! Jak tłumaczą specjaliści, to właśnie najdroższe perfumy charakteryzują się najwyższej jakości olejkami eterycznymi opartymi na naturalnych składnikach oraz większą trwałością. Mamy jednak złe wieści: szansa, że ktokolwiek odróżni zapach płatków róży od ich sztucznych zamienników, jest naprawdę niewielka.
Nie chcesz przepłacać za perfumy? Kupuj je w internecie z cashbackiem. Za zakupy w Hebe, Notino i Parfumdreams zwracamy nawet 6% wydanych pieniędzy!
Przedstawione informacje zostały oparte m.in. na raportach producentów, ofertach międzynarodowych przewoźników oraz zestawieniach znalezionych na stronach branżowych. Nie są to oczywiście dane precyzyjnie odzwierciedlające rzeczywistość, a jedynie przybliżone liczby, którymi posiłkowaliśmy się, by przedstawić drogę produktów na sklepowe półki. Mało która firma dzieli się szczegółami dotyczącymi kosztami powstawania i dystrybucji swoich produktów. Biorąc pod lupę ich ceny, chcemy jednak zachęcić do dyskusji, a przede wszystkim – świadomego kupowania!
Zapoznaj się z naszym cyklem Prawdziwa cena produktu i dowiedz się, ile kosztują:
Picodi policzyło, ile dni roboczych potrzebują mieszkańcy różnych krajów, aby móc uzbierać na flagowy model iPhone’a
Porównaliśmy ceny biletów na jeden przejazd i na miesiąc oraz zestawiliśmy wydatki na komunikację miejską z wynagrodzeniami
Sprawdziliśmy, ile pieniędzy średnio otrzymują emeryci w kilkudziesięciu krajach świata i czy za te pieniądze da się żyć?
Ile kosztuje godzina parkowania w centrach dużych miast i jakie są ulgi dla mieszkańców?